MOJE WŁOSKIE WAKACJE! ♥



Witajcie, pierwszy wpis pewnie powinien wyglądać inaczej. Powinnam się przedstawić, napisać co lubię, ale to możecie przecież przeczytać na moim blogu, który dotychczas prowadziłam(klik)lub w zakładce o mnie, w której niebawem  coś się pojawi! Wygląd bloga też z czasem będzie się zmieniał, aż w końcu będzie perfekcyjny, niestety na to potrzebuję trochę czasu. 
Patrzę na te tysiące zdjęć z wakacji i zastanawiam się, co o nich napisać, a co najgorsze, które wybrać. Na szczęście udało mi się uporać z tym jakże ciężkim zadaniem i wybrałam kilkanaście zdjęć, które chociaż trochę zobrazują Wam to jak bawiłam się cztery tygodnie na cudownej wyspie. Każdy, kto przeżyje ze mną chociaż jedną imprezę czy wypad wie, że jestem maniakiem robienia zdjęć. Niektórych nawet to irytuje, ale chyba lepiej robić zdjęcia wszystkiego co wpadnie nam w oko niż nie mieć później żadnych, prawda? Jeśli jestem przy temacie zdjęć to od razu nasuwa mi się na myśl śmieszna sytuacja. Mianowicie podczas naszych wakacji, zorganizowaliśmy sobie parę wycieczek krajoznawczych. Pewnego dnia wybraliśmy się z moją rodzinką na Asinarę. Malutką wyspę, która znajdowała się blisko Sardynii. Tłumaczą na polski byliśmy na oślej wyspie, ponieważ można tam na każdym kroku spotkać wolno żyjące osły, ale nie takie zwykłe! Tylko białe. Z początku nie wierzyłam, że spotkam chociaż jednego,  zazwyczaj tak bywa. Na szczęście się myliłam i w jednej sekundzie oszalałam i podbiegłam do stada osłów. Oczywiście musiałam mieć milion zdjęć z każdym. Co z tego, że kolejka do nich robiła się coraz dłuższa, bo nie tylko ja chciałam z nimi 'sesyjkę'. Tak mam zjechane na punkcie zwierząt, w telefonie mojego chłopaka zapisał się kolejny kompromitujący filmik, czyli "Dominika goniąca dziką świnię". Tak świnie też tam były i nawet olbrzymie żółwie wodne. Aż strach pomyśleć co on ma na tym telefonie. Myślę co jeszcze mogę Wam powiedzieć i muszę się pochwalić, że odkryłam w sobie nowy talent. Pożeranie pizzy. Lepiej nie wiedzieć ile ich pochłonęłam w ciągu tych czterech tygodni! Pokochałyśmy się. Na szczęście na wadze nie pojawiły się nowe cyferki. Ciekawe dlaczego, może dlatego, że dziennie pokonywaliśmy kilka kilometrów, bo zdarzyło się nam źle wysiąść. Nigdy  nie zapomnę naszej trasy między górami z nadzieją, że za górą już jest morze, szkoda tylko, że tych gór było chyba piętnaście. Jednak było warto bo dotarliśmy do prawdziwego raju, czyli Costa Paradiso. Istny raj. Raz zdarzyło nam się spać na plaży. Wyglądaliśmy chyba jak Cyganie, którzy kłócili się o każdy centymetr koca. W WIELKIM skrócie to by było na tyle, zapraszam Was do oglądnięcia zdjęć.




































































Miłego dnia! ♥

2 komentarze:

 

Obserwatorzy

Popularne posty